<a href="aa=291,lkfilmo.xml" class="text">Zanussi</a> to już jeden z ostatnich, najbardziej wytrwałych twórców dawnego nurtu "moralnego niepokoju". Ostatnio poruszane przez niego tematy zdążają
Zanussi to już jeden z ostatnich, najbardziej wytrwałych twórców dawnego nurtu "moralnego niepokoju". Ostatnio poruszane przez niego tematy zdążają coraz silniej w kierunku wiary, Boga, moralności wynikającej z religii właśnie. Przepełniała ona cykl "Opowieści weekendowe", nie zabrakło jej też w "Życiu jako śmiertelnej chorobie przenoszonej drogą płciową". Nic więc dziwnego, że temat powraca także w najnowszym dziele mistrza, "Suplemencie". Film jest zresztą rozwinięciem wątku młodych ludzi, jacy pojawili się właśnie w "Życiu...". Główny bohater, Filip, student medycyny, boryka się z decyzjami dotyczącymi jego przyszłości - zastanawia się, czy ułożyć swoje życie z Hanką, czy też może wstąpić do klasztoru. Proces decyzyjny przebiega u niego bardzo boleśnie i prowadzi bardzo krętymi drogami. Z pomocą nieoczekiwanie przychodzi mu stary doktor Tomasz, cynik, aczkolwiek człowiek o bardzo dobrym sercu. "Suplement", choć tak mógłby wskazywać tytuł filmu, nie jest jednak tylko uzupełnieniem wątków z "Życia...". W poprzednim filmie Zanussi zaledwie zarysował wątek młodych, skupiając się na postaci umierającego lekarza. Większość scen z młodymi aktorami wycięta została w montażu. Nie chcąc wyrzucać materiału do kosza, Zanussi ulepił z tego kolejną opowieść. Co ciekawe dla tych, którzy oglądali "Życie...", choć nie powstały żadne nowe zdjęcia ukazujące postać występującego w nim doktora Tomasza, jawi się on w nowym filmie jako zupełnie inny człowiek - juz nie zgorzkniały cynik, a starzec na wskroś pozytywny, rozumiejący rozterki swojego młodego przyjaciela i koniec końców umożliwiający mu podjęcie właściwej decyzji. A nasz główny bohater ma nie lada dylemat - nie wie, jak zaplanować swoje życie. Jest młody, jednak już w wieku, w którym trzeba podjąć odpowiedzialną decyzję dotyczacą własnej przyszłości, decyzję brzemienną w skutkach. Tym bardziej ostatecznie jawi się ona dla Filipa, który waha się pomiędzy dwiema zupełnie odmiennymi drogami - wybrać "normalne" życie u boku kochającej kobiety i tym samym narazić się na ciągłą pokusę do grzechu czy może zamknąć się w klasztorze, by tam oddać się Bogu. Dla kogoś, kto nigdy blisko nie zetknął sie z tematem powołania, dylemat taki wydaje się niemal śmieszny, szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy religia i wiara zeszły na dalszy plan, albo równie jak inne ideały, stały sie przekupne. Trochę niedzisiejsze wyda się większości widzów zastanawianie się nad wyborem: klasztor czy kobieta, a dla tych, dla których ważniejszy jest wybór piątkowej imprezy, z pewnością będzie to dylemat zarówno nierealny jak i śmieszny. I choć również dla mnie, jest to tematyka bardzo obca, bliskie jest mi zastanawianie sie nad dalszym swoim losem, nad wyborem pomiędzy ideałami a szarą, konsumpcyjną rzeczywistością. Jako młody człowiek także mam wstręt do kompromisów, do naginania sie pod naporem innych. I także marzę, by jak brat głównego bohatera odnaleźć w sobie siłę, poukładać swoje sprawy i znaleźć własne miejsce w życiu. Przyznam, że nie jestem fanką twórczości Zanussiego. Nadmierne moralizatorstwo w jego ostatnich produkcjach bardziej mnie odstraszało, niż zachęcało do oglądania. Na "Suplemencie" znalazłam się także z polecenia Rednacza :) więc bardziej z przymusu niż rzeczywistej chęci. Moje przypuszczenia sprawdziły się - było moralizatorsko, religijnie aż do granic lekkiego fanatyzmu, były dylematy, które dla mnie wydały się aż nierealne. Ale, jako dziecko kultury masowej, zdziwiłam się, że mimo wszystko znalazłam tu tak wiele rzeczy dotyczących mnie bezpośrednio, swoje własne strachy i swoje osobiste marzenia. Swój kawałek istnienia. To tylko dowodzi, iż Zanussi, mimo iz coraz bliższy w przesłaniu Niebu, nadal jest blisko Ziemi i blisko stąpającego po niej człowieka. Mimo, iż zdecydowanie nie jest to jego najlepsza produkcja, polecam jako oderwanie się od lekkiej rozrywki, którą kino tak uwielbia nas raczyć.